sobota, 22 października 2016

Aborcja - czyli o #czarnyprotest, cz.I

Hej

Czy jestem za aborcją? Nie. Czy jestem przeciwko aborcji? Również nie. Ten temat jest na tyle złożony, że najwłaściwszą, moim zdaniem, postawą wobec niego jest bycie gdzieś pomiędzy. Co mam na myśli tak twierdząc? Może zacznijmy od 3 podstawowych, na dzień dzisiejszych legalnych powódek do aborcji.

Usuwanie ciąży po gwałcie.


Nikt nie powinien zakazywać aborcji osobie, która w wyniku gwałtu zachodzi w ciąże. Nie wiemy, co taka kobieta czuje. Możemy jedynie się domyślać, jako inny człowiek, czy reprezentantki tej samej płci. Jednak nigdy nie mamy pewności w 100% jak dana osoba sobie radzi z sytuacją. Powiecie: "A gdzie obrona życia?". Zadajcie więc sobie pytania: "Czy urodzenie się dziecka gwarantuje mu życie? Czy przyszła matka (z zapewne stanami depresyjnymi) widząc codziennie dziecko, nie zrobi mu krzywdy, bądź sobie?". 

Aborcja w przypadku narażenia życia matki lub dziecka, bądź obojga z nich.


W tym przypadku nigdy nie może być mowy o obronie życia, bo zakazując usunięcia ciąży, skazujemy na śmierć matkę, więc wcale go (życia) nie obronimy. A pozwalając na aborcję, nie obronimy życia dziecka. Dlatego nic w tym przypadku nie można zrobić. Zawsze ktoś straci życie. No, chyba że zarówno matka, jak i dziecko, będą mieli sporo szczęścia.

Usunięcie ciąży, gdy dziecko ma urodzić się chore.


Kobieta, czy też jej rodzina, boją się narodzenia chorego dziecka. Dlaczego? Otóż dlatego, że takim dzieckiem trzeba zaopiekować się w szczególny sposób. Do tego leki, specjalne podjazdy w przypadku maleństwa na wózku inwalidzkim, rehabilitacje... Każdy ma się prawo bać w kraju, gdzie zasiłek rodzinny jest groszową sprawą, a dofinansowanie dla dziecka niepełnosprawnego często jeszcze niższe. Któreś z rodziców musi w dodatku zrezygnować z pracy, by zająć się maluszkiem, co pozytywnie nie wpływa na zasób finansowy. 500+ niewiele w tym przypadku załatwia. Już nie wspominając o przeciążeniach i problemach chociażby z kręgosłupem po latach wychowywania takiego dziecka. Dofinansowania powinny wzrosnąć, a 500+ zostać przyznawane od pierwszego dziecka. To spowodowałoby zmniejszenie lęku związanego z posiadaniem chorego dziecka. Dodatkowo zapewnienie miejsc w ośrodkach rehabilitacyjnych, czy szkołach specjalnych. Jednak co poza tym?

Jak w odpowiedni sposób sprawić, by aborcji było mniej?


Środki finansowe to jedno, ale jest coś ważniejszego. Co? Poza musem nadzoru ginekologicznego nad kobietą w ciąży i 6-cio miesięcznym nadzorem położnej, wprowadzenie musu kontroli psychologicznej od początku ciąży do pół roku po porodzie. Dodatkowo psycholog ten powinien być na nfz. Gabinety przecież mogą być nawet obok ginekologicznych. Rozwiązało by to nie tylko problem związany z liczbą aborcji (w przypadku aborcji uzasadnionych, ale i usuwania ciąży przez kobiety, które po prostu wpadły i nie chcą dziecka- a takiej aborcji zdecydowanie nie pochwalam), szoków oraz depresji poporodowych, czy (choć z tym nie związane) braku pracy dla psychologów.

Podsumowując...


Ktoś, kto opowiada się za życiem, powinien się zastanowić, kiedy te życie faktycznie bronimy. Ja jestem za życiem i dlatego rozpatruję to inaczej. Nie potrzebujemy zaostrzenia prawa związanego z aborcją!


Nela

Brak komentarzy:

Coraz bliżej wrzesień - czyli nauczyciele, część dalsza koncertu życzeń.

Hej Dzisiaj tematyka powszechnie znana i pół na pół lubiana - strajk nauczycieli. Co spotkało dzieci i młodzież na wiosnę, co trwało w ...