piątek, 9 sierpnia 2019

Porządki na blogu, zmiany i nawiązanie do dawnego hejtu

Hej

Uwaga! Czytasz dobrowolnie. Możliwe, że troszkę pozanudzam, jednakże pewne rzeczy trzeba sobie ułożyć i podczas tych... Hymmm... W zasadzie prawie jesiennych porządków (choć do jesieni jeszcze ponad miesiąc) wyjaśnić. Dla spokoju własnego ducha. Ot, takie moje widzimisię.

Ten wpis być może trafi do kosza, bo kto już zaglądał na tego bloga w przeszłości, doskonale wie, że w chwili jego dawnej świetności było tu zamieszczonych więcej tytułów, które czekały na czytelników, a i zdjęć zdecydowanie nie brakowało. Szczególnie treści porządkowe, jak ta, przestały być dostępne. Teraz zdjęcia idą w dużej części do wyrzucenia, choć nie wszystkie, a i pewna pula wpisów jest ukryta, bądź całkowicie się ze mną pożegnała. Dlaczego? A no dlatego, że wpisy te nie są już w pełni aktualne, choć w każdym z nich możemy doszukać się niezmiennych w społeczeństwie aspektów. Zdjęcia polikwidowałam, aby być może w przyszłości, kiedy będę pewna, iż chcę kontynuować swoją przygodę z blogiem, mieć więcej miejsca do przechowywania nowych fotografii oraz nie zagubić się w "dawnych śmieciach" (jakkolwiek to zabrzmi). Może i starsze treści stracą przez to na atrakcyjności. Trudno. Takie życie. Nastawiam się raczej na nowe, a kilka starych wpisów zachowuję z czystego sentymentu, a i komuś może się kiedyś jeszcze przydadzą.

Warto by było także napomknąć o moim ostatnim wpisie. Wiele osób zapewne uważało, że to przez niego przestałam publikować. Nic bardziej mylnego. Krytyka i słowa, które jakimś cudem ludzie chętniej publikowali na facebooku, gdzie panuje większa różnorodność tłumu, niż chociażby na blogu (na którym raczej, jeśli by się spotkać z komentarzami, to zdecydowanie przesyłane były one przez obserwatorów i stałych czytelników, więc panowało mniejsze przyzwolenie na hejt), nie uderzyła mnie jakoś bardzo. Nie pierwszy raz w życiu spotykam się z nadinterpretacją, oburzeniem, czy krytycznymi i mało kulturalnymi sformuowaniami. Jak dla mnie i tak ta sytuacja była dość zabawna (sytuacja "pospolitego ruszenia", z którym się spotkałam, nie ta, którą komentowałam we wpisie), gdyż pomijając fakt, że ludzie byli ostrzy w słowach jedynie na facebooku, a na blogu miałam niesamowitą ciszę,  w życiu pozainternetowym nikt złego słowa mi nie powiedział. Strach? Nie wiem. Może inna jakość społeczna, czy inna wrażliwość.

W każdym razie za wszystkie komentarze, złe i dobre, dziękuję (choć po długim czasie), bo nie wiem, czy komentujący negatywnie mieli tę świadomość, ale nie okaleczyli mnie komentując, a wręcz podbili wówczas zasięgi. Czy więc mogłabym z takiego tytułu zrezygnować z pisania?

Oczywistą odpowiedzią jest "NIE". Cofając się te 2,5 roku... Kończyłam drugi rok studiów, miałam wiele nauki, zaczynałam powoli pracę dyplomową. W wakacje pracowałam w pewnym Radiu o zasięgu ogólnopolskim. Codziennie do pracy i z powrotem pokonywałam w sumie około 400 km. Wówczas pojawiła się chęć odświeżenia bloga. Napisałam w wolnej chwilii wpis, który nie dość, że się nie opublikował, to jeszcze zaginął. Później ostatni rok studiów, staż, praca dyplomowa do skończenia, obrona, studia magisterskie... Chyba brakło mi czasu i weny do bloga. Poza tym coraz bardziej myślałam o YouTube'ie. I tak się rozmyło.

Dziś, mając więcej czasu, bez obietnic na przyszłość, wstawiam ten wpis. Trochę nudny, trochę, jak to mi mówiono, "za naukowy" w swoim stylu, a i jakiś taki "ała" w odbiorze, bo gdzie zdjęcia? Porządkuję to, co pozostało po dawnym blogowaniu. I wiecie... Jeżeli przyjdzie mi jeszcze pisać tutaj, co jest dość prawdopodobne, to (choć kiedyś bardzo mi to pomagało) przestanę sobie brać aż tak bardzo do serca wskazówki. "Pisz lżej", "trochę jak nastolatka". Już tą nastolatką nie jestem, a tematy, które poruszałam raczej nie były za lekkie. Co mogłam to ugryzłam z żartem. Wolę pisac tak, jak czuję i być sobą, a czy będą odbiorcy? Fajnie jakby byli, ale jeśli nawet, to niech zaglądają tu, bo lubią mój styl, a nie udawany. To nie informacja dziennikarska. To jest odrębny model pisania. W zawodze mogę klecić pod tłum, tu piszę w nieco innym wymiarze i za inną potrzebą.

Jeżeli dobrneliście do tego momentu, to dziękuję Wam serdecznie za cierpliwość ;) Zaglądajcie w miarę chęci i możliwości. Więcej chyba tu będzie przemyśleń, niż stricte reklamy, mediów itp. A może zawsze to były tylko przemyslenia? Mniejsza o to... Życzę Wam miłego dnia i do przeczytania ;)

Nela


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coraz bliżej wrzesień - czyli nauczyciele, część dalsza koncertu życzeń.

Hej Dzisiaj tematyka powszechnie znana i pół na pół lubiana - strajk nauczycieli. Co spotkało dzieci i młodzież na wiosnę, co trwało w ...